Tercet A B C
abc_poz.jpg

60 lat temu "Kolejorz" stał się najskuteczniejszą drużyną w regionie, trzy lata później zdobywał najwięcej goli już w całej Polsce. Co było przyczyną tej niezwykłej skuteczności? Czy był nim legendarny tercet A-B-C?

Owe trio, powstałe od pierwszych liter nazwisk napastników Teodora Anioły, Edmunda Białasa i Henryka Czapczyka - choć jeszcze formalnie tak nienazywane - narodziło się na stadionie na Dębcu 20 marca 1949 r., niemal dokładnie w 27. rocznicę założenia kolejowego klubu. Wówczas to KS ZZK podejmował chorzowski AKS i rozgromił Ślązaków 7:3, a trio A-B-C strzeliło pięć bramek. Zaczął w 13. min meczu i skończył w 85. Teodor Anioła, także dwie bramki zdobył Edmund Białas (35. i 72. min, obie z rzutów wolnych), a debiutujący w "Kolejorzu" Henryk Czapczyk musiał zadowolić się jedną, za to bardzo ładną bramką w 76 minucie. Później jeszcze tylko raz całą trójka zdobywała gole w jednym meczu (z ŁKS Łódź 8:1).

Kierownik i łącznicy

Gra poznańskich napastników zachwyciła wszystkich, dziś nie wiadomo dokładnie, kto i kiedy ochrzcił ich mianem tercetu A-B-C, a całą drużynę "dębieckimi bombardierami". Przypisujących sobie te zasługi było wielu, dziś nie rozstrzygniemy już tego, pozostańmy więc przy fakcie… powstania owych nazw.

Edmund "Kosiba" Białas grał w Lechu najwcześniej, bo jeszcze w przedwojennej KPW-Lidze Poznań Dębiec. Najszybciej też zakończył piłkarską karierę - w grudniu 1950 r., ale tylko z powodu przewlekłej kontuzji. Był też najstarszy, bo urodził się 15 sierpnia 1919 r., oczywiście w Poznaniu. Zaraz po wojnie pojawił się w KKS Poznań Teodor Anioła zwany "Diabłem" lub "Szatanem". On z kolei z całej trójki był najmłodszy (urodził się w Poznaniu 4 listopada 1925 r.) i grał najdłużej w Lechu, bo aż przez 17 sezonów. Najbardziej utytułowany z kolei był trzeci członek legendarnego tria - Henryk Czapczyk, z Wartą zdobywający tytuł mistrza (1947) i wicemistrza Polski (1946). Urodzony w Poznaniu 27 sierpnia 1922 r. "Ciapa" pojawił się w kolejowym klubie w atmosferze wielkiej sensacji w 1949 r. Wówczas praktycznie niedopuszczalne były transfery między ligowcami, a tu taka niespodzianka: przejście z Warty do Lecha. Za tym wszystkim kryło się miejsce pracy ojca Czapczyka - ZNTK - a syn kolejarza musiał grać przecież w "Kolejorzu"!

Role między trójką piłkarzy były ustalone w sposób niemal doskonały. Anioła był prawym łącznikiem, Białas lewym łącznikiem, a Czapczyk tzw. kierownikiem ataku, czyli środkowym napastnikiem.

Kontuzja przerwała karierę

Po tak obiecującym początku nikt nie przypuszczał, że wspólnie tercet zagra tylko dwa sezony w 35 ligowych spotkaniach. W roku 1949 wszystkie mecze rozegrał Czapczyk, Białas opuścił mecz drugiej kolejki z Wisłą w Krakowie, z kolei kłopoty zdrowotne Anioły były przyczyną jego absencji w czterech meczach. Wspólnie zagrali 17 spotkań (9 wygranych, 5 remisów, 3 porażki), w których ich zespół zdobył 55 bramek, tracąc ich 28. Tylko w jednej z tych gier, z Ruchem w Chorzowie, "Kolejorz" nie zdobył gola. W meczu z Cracovią w Krakowie (1:1) nikt z członków tercetu nie strzelił bramki, w pozostałych zawsze, choćby jedną. Były też takie mecze jak z ŁKS-em (8:1), gdzie zdobyli wspólnie sześć goli, lub w grze z Szombierkami (8:0), którą kończyli z pięcioma bramkami na koncie. A-B-C zdobyło łącznie w tym sezonie 40 bramek, w tym sam Anioła połowę, zostając po raz pierwszy królem strzelców ekstraklasy. "Kosiba" ustrzelił 12 bramek, a "Ciapa" dalsze osiem. W kolejnym sezonie (1950) tym razem Anioła zagrał we wszystkich spotkaniach, a Białas i Czapczyk solidarnie nie wystąpili w dwóch meczach. Razem grali w18 spotkaniach ligowych i jednym w Pucharze Polski (10 wygranych, 4 remisy, 5 porażek), w których drużyna zdobyła "tylko" 46 goli, tracąc 28. Wówczas poznański zespół nosił już nazwę ZS Kolejarz i tylko w pucharowym meczu z Pomorzaninem Toruń nie strzelił bramki.

Wśród tych spotkań jedno było szczególne - z Szombierkami Bytom wygrane 11:1. To najwyższe w dziejach Lecha zwycięstwo, a Anioła strzelając w nim sześć goli i w ten sposób zapisał się w dziejach "Kolejorza". "Teoś", znów strzelając 20 goli, zdobył tytuł króla strzelców, Białas zdobył sześć goli, a Czapczyk jednego mniej.

Wszyscy próbowali trenerki

Koniec sezonu wskazywał, że kontuzja kolana Białasa nie pozwoli mu na kontynuację piłkarskiej kariery. Jeszcze tego nieświadomy, 19 listopada 1950 r. rozegrał swój ostatni ligowy mecz (z Legią 1:1), a tydzień później zagrał w Pucharze Polski z Pomorzaninem. Wówczas kibice "Kolejorza", jak i sam Białas, nie przypuszczali, że sławny tercet przestał właśnie istnieć na boisku. Oczywiście nadal się spotykali w klubie - wszak Białas pracował w Lechu niemal do swojej śmierci - ale razem zagrali jeszcze tylko kilka razy w oldbojskich meczach towarzyskich.

Cała trójka świetnie się uzupełniała. Anioła był typowym snajperem, niezwykle skutecznym, silnym fizycznie i zdecydowanym. Czapczyk po latach określił kolegę jako "czołg rozbijający zespół rywala". "Diabeł" nie zawsze celnie uderzał, miewał czasem dość duży rozrzut, ale uderzał w takich sytuacjach, w których inni nawet nie pomyśleliby o tym. Szybkość decyzji i moc uderzenia zwykle zaskakiwała bramkarzy. Białas z kolei miał najlepszą z całej trójki technikę strzału, uderzał z obu nóg, z różnych odległości. Był częstym wykonawcą rzutów wolnych, jego bramki zwykle były najbardziej efektowne. Czapczyk był za to zdecydowanie najlepszym technikiem, potrafił najlepiej dograć kolegom i skonstruować akcję. Choć dziś nie sposób tego już uwodnić, był zapewne najlepszym w drużynie specjalistą od asyst, bo z jego podań padało najwięcej bramek.

Łączył ich jeszcze fakt prób trenerskich, choć tylko w wypadku Anioły można mówić ledwie o próbie (krótko pracował z rezerwami "Kolejorza"), bo zarówno Białas, jak i Czapczyk z pierwszym zespołem Lecha pracowali więcej niż raz, obaj wprowadzając prowadzoną przez siebie drużynę do ekstraklasy. Pod tym względem to oni wyprzedzili zdecydowanie Aniołę - najskuteczniejszego strzelca w dziejach Lecha.

W pierwszej reprezentacji Polski zagrali tylko Białas (2 razy) i Anioła (7), choć nigdy razem, a bramki (dwie) w narodowych barwach zdobył już tylko Anioła. Za to w reprezentacji B dwukrotnie: z Czechosłowacją (2:1 - gol Anioły i Białasa) w 1949 i z Węgrami (0:2) w 1950 r. cała trójka zagrała w reprezentacyjnym ataku. Czy w pełni wykorzystano ich potencjał? Tercet A-B-C, choć rozegrał ze sobą ledwie 38 spotkań (35 w lidze, 1 w PP i 2 w reprezentacji), we wspólnych meczach zdobył aż 68 bramek!

I choć jego boiskowy żywot był krótki, to na tyle niezwykły, że do dziś fascynuje kibiców Lecha.
źródło: oficjalna strona Lecha Poznań

O ile nie zaznaczono inaczej, treść tej strony objęta jest licencją Creative Commons Attribution-ShareAlike 3.0 License